Jestem Tatą!

Ten wpis ewidentnie odstaje od tematyki, wokół której staram się tworzyć tego bloga. Okazja jest jednak niebywała – dokładnie tydzień temu, w czwartek o godzinie 15:21 zostałem Tatą! To wspaniałe uczucie, którego nie da się porównać z niczym innym – stąd też umieszczam ten post w sekcji „Polecane”.

Po tygodniu z Konstantym…

Konstanty, Kostek. Mój syn. Po tygodniu spędzonym z nim i jego dzielną Mamą Antoniną w głowie mam burzę myśli, której nie sposób opanować. Zmiana w psychice jest chyba naturalną konsekwencją nowej roli społecznej, obwarowanej przecież wieloma normami i bardziej lub mniej formalnymi prawami. Napisałem „chyba”, ponieważ nie rozmawiałem o tym z wieloma ojcami. Na pewno jednak tę zmianę widzę u mnie. Należę do osób, które dosyć mocno urefleksyjniają życie, rozkładają je na poszczególne składowe, biorą do siebie rzeczy i sytuacje, które wcale (podobno!) nie były intencjonalnie we nie (te osoby) wymierzone. Martwię się zatem o byt mojego dziecka (zwłaszcza, że jestem w niestabilnej sytuacji pt. „jestem doktorantem”), o jego przyszłość, o jego zdrowie, o prawidłowy rozwój.

Martwię się o to wszystko jednak tylko w wolnych chwilach, a tych właściwie nie mam.

Przejąłem obowiązki składające się na funkcję, którą jedna z bliskich znajomych określiła „menedżerem domu”. Staram się zatem odciążyć Antosię na tyle, na ile mogę we wszystkim, co mogę. Piorę, prasuję, gotuję, sprzątam, karmię – syna i żonę 😉

Wystarczy spojrzeć w oczy dziecka i wszystkie zmartwienia odchodzą w dal. Liczy się tu i teraz. Liczą się zmieniane w rozpaczy i dramatycznych okolicznościach płaczu pieluchy, liczą się zadowolone, cwaniackie uśmieszki nakarmionego małego człowieka, liczą się wreszcie wszystkie przytulaski, które można skraść maluchowi pod pretekstem noszenia „żeby się odbiło i ułożyło”.

Młodzi, z podkrążonymi oczami, niewyspani.

Tacy są właśnie rodzice. I my też tak mamy, ale idziemy w dobrym kierunku. Uczymy się siebie i przyzwyczajamy do naszych cykli dobowych. To nie mit – śpi się mało. Zupełnie jak przy dobrym melanżu. Jest tylko gorzej, ponieważ wiesz, że raczej sobie tych nocek nie odeśpisz przez najbliższe kilkanaście lat. A ja i tak się cieszę. Sam do siebie, pod nosem. Zupełnie jak wariat.

Równowaga

Chciałbym napisać więcej, ale ojcowie o dłuższym stażu i większym kapitale ludzkim pod skrzydłami mogliby się obrazić. Będę jednak pisał i mówił, a do tego robił zdjęcia. Pragnę zachować wszystkie te małe momenty i wielkie zachwyty dla siebie na całe życie.

Prawdę mówiąc, niepodobne to do mnie, ale nie przeczytałem zbyt wiele o macierzyństwie, tacierzyństwie, rozwoju dziecka i innych takich. Głupia wymówka, ale po prostu nie miałem czasu. Pamiętam sporo ze studiów, trochę poczytałem jakiegoś popularno-naukowego bełkotu, chodziłem do szkoły rodzenia. Teraz to wszystko jednak nadrabiam. W teorii – czytając, a także w praktyce – na bieżąco, codziennie dowiadując się czegoś nowego.

A za rok, obiecuję, napiszę coś więcej.

Synu!

„Gdy patrzę w Twoje oczy to widzę swoje własne..” rapuje O.S.T.R. Na koncercie tego rapera byłem pierwszy raz w życiu w wieku 16 lat – wyjechałem z Koszalina do Poznania z małą grupą znajomych. Nie wiem, co o tym wie Twoja Babcia. Możliwe, że nie całą prawdę… Wiem natomiast, że w życiu nie możesz niczego żałować. Imię i nazwisko zobowiązują – tylko nie bierz tego za bardzo do siebie. Idź swoją drogą, a ja będę Cię wspierał na tyle, na ile będę potrafił. A może za X lat trafisz na tego bloga i przeczytasz ten krótki wpis i zaśmiejesz się nad wynurzeniami staruszka!