Praca pod palmą: współcześni nomadzi by hatalska.com

To moja pierwsza recenzja! Nie wiem, jaki powinna mieć format, więc piszę „na czuja”. Dziś omawiam raport przygotowany przez Infuture Hatalska Foresight Institute i Natalię Hatalską, która powinna Ci się kojarzyć przynajmniej z wydawanymi corocznie trendbookami. Raport jest do ściągnięcia za walutę symboliczną (share na FB lub Twitterze) tutaj: raport.

http://infuture.institute/wp-content/uploads/2017/01/nomadzi-1310×754.png

W skrócie…

Raport omawia zjawisko, które autorzy określili, jako współczesny nomadyzm. Pojęcie to przeplata się w raporcie z określeniem „cyfrowi nomadzi”, co sprawiało mi trochę kłopotów poznawczych, o czym w dalszej części tekstu.

Publikacja składa się ze wstępu oraz 4 rozdziałów: 1) Nomadyzm jako trend, 2) Współcześni nomadzi – portret, 3) Nomadzi a marki, 4) Współcześni nomadzi – sylwetki. Dla mnie najciekawszy jest w zasadzie ten pierwszy, który jest chyba najbardziej syntetyczną próbą uogólnienia wyników i odniesienia ich do szerszych kontekstów kulturowych. Największą wartość poznawczą natomiast ma dla mnie część ostatnia, w której wypowiadają się sami „nomadzi”. Postaram się odnieść jednak do każdego z fragmentów.

Globalizacja i wartości

Próbując zdefiniować opisywane zjawisko, Autorzy słusznie zauważają, że jest to trudne zadanie. Stosują zatem dwie strategie poradzenia sobie z problemem. Po pierwsze przytaczają wyniki prowadzonych przez siebie badań, w których zapytano o znajomość pojęcia. Tutaj, niestety, takiej świadomości raczej nie ma.

„W badaniu zrealizowanym na potrzeby tego raportu aż 86% respondentów przyznało, że nigdy nie spotkało się z tym pojęciem (zob. wykres 1), a 85% zadeklarowało, że nie zna osoby, która prowadzi taki styl życia.” (s. 10)

Drugą przyjętą strategią było pytanie o to zjawisko osoby, które z takim sposobem życia się utożsamiają oraz odniesienie zjawiska do tradycyjnej formy nomadyzmu. Ta droga wydaje mi się po pierwsze o wiele ciekawsza, a po drugie skuteczniejsza. Wyniki pokazują, że operacjonalizacja pojęcia w badaniach ankietowych jest ważna. Wcale nie dziwi mnie, że badani nie wiedzieli, czym jest „cyfrowy nomadyzm”. Zupełnie bardziej istotne pytania wiążą się natomiast z tymi sferami życia, które tym nomadom się przypisuje.

W tym fragmencie zachodzi trochę niespójności terminologicznej. Być może niespójność to złe słowo, ale mylące dla mnie jest to zestawianie współczesnych nomadów z tradycyjnymi oraz przeplatanie tego jeszcze „cyfrowymi” nomadami. Autorzy na szczęście pozwalają nieco połapać się w całym tym zamieszaniu na 22 stronie raportu:

„W niniejszym raporcie zamiast określenia cyfrowy nomadyzm wykorzystywane jest sformułowanie współczesny nomadyzm. Cyfrowy nomadyzm stawia zbyt silny akcent na technologię, podczas gdy z badań wynika, że współcześni nomadzi nie definiują się przez technologię. Owszem, korzystają z niej intensywnie, ale stanowi ona niejako tło, coś naturalnego. Samych siebie definiują natomiast przez wartości – mobilność, wolność, niezależność i odpowiadający tym wartościom styl życia.”

Wiemy już czym są Ci nomadzi, a właściwie wiemy, co ich definiuje. O ile „mobilność” nie jest dla mnie wartością, a jedynie możliwością, o tyle jest to świetna charakterystyka związanych z globalizacją tendencji, które można obserwować we współczesnym świecie. To również trochę (lub trochę bardziej) podążanie za popkulturowo promowanym wzorem życia – „dobre życie to takie, w którym wiele się dzieje, a ja sama/sam decyduję, co się dzieje”. Skąd jednak to się bierze? To bardzo trudne pytanie, na które nie potrafię udzielić jednoznacznej odpowiedzi. No, ale na pewno jest kilka składowych takiego stanu rzeczy m.in. otwarcie granic, relatywnie swobodny przepływ ludzi i kapitału, spadek cen dóbr i usług uważanych kiedyś za luksusowe (np. nocleg w innym państwie, przelot samolotem), ale nade wszystko (chyba) rozwój Internetu, a może bardziej sieci społecznościowych oraz idąca za tym chęć, możliwość i tendencja do wizualizowania wszystkiego, o czym pisał m.in. Nicholas Mirzoeff[1].

Autorzy raportu proponują nieco inne wytłumaczenie, opierając je o 6 punktów:


1. powszechny dostęp do internetu, tzw. usieciowione społeczeństwo i rozwój technologii ICT;
2. gospodarka oparta na wiedzy i rosnąca w niej rola zawodów z kategorii STEM (science, technology, engineering and mathematics), które można wykonywać zdalnie;
3. dynamiczny rozwój tanich linii lotniczych, powszechna dostępność i coraz bardziej konkurencyjne ceny lotów;
4. postępująca urbanizacja, która sprawia, że niewielkie miasta w Azji oferują dziś te same udogodnienia, co miasta w Europie czy Ameryce;
5. zmiany pokoleniowe i oczekiwania generacji Y i Z wobec pracy – zamiast pracy na etat w firmach i korporacjach wybierają prowadzenie własnego biznesu lub pracę na zasadach freelancingu (tzw. gig economy – z ang. ekonomia wolnych strzelców);
6. zmiany społeczne i oczekiwania młodych ludzi wobec życia – pokolenie Y, najsilniej reprezentowane wśród współczesnych nomadów, ma dużo większą potrzebę doświadczeń niż wcześniejsze pokolenia; oni nie chcą żałować, że coś im w życiu umknęło, że nie zrealizowali jakiegoś marzenia; połączenie swoich pasji, pragnienia doświadczeń i przeżyć z możliwością pracy zarobkowej jest dla nich bardzo kuszące. (s. 23).

Punkt 4 jest dla mnie nietrafiony, ponieważ moim zdaniem nie chodzi o urbanizację, a o rozwój technologiczny również w takich miejscach, w których urbanizacja nie następuje, natomiast punkt 5 i 6 są na tyle ciekawe, że bardzo chętnie poczytałbym ich rozwinięcie/eksplanację.

Portret czy selfie?

Drugi rozdział raportu jest tak naprawdę rozwinięciem raportu z badań w bardzo przystępnej formie graficznej. Moim zdaniem jest to bardzo ważna część, która może niektórych przestraszyć procentami… Nie ma się jednak czego bać, ponieważ zbyt wiele matematyki tutaj nie ma, a jeśli już jest to przedstawiona w bardzo atrakcyjny poznawczo sposób.
W tym fragmencie w syntetyczny sposób dowiadujemy się o tym, jak współcześni nomadzi zaczęli być współczesnymi nomadami, jak pracują oraz jaki stosunek mają do pracy, jakie wartości wyznają, jaki jest ich stosunek do rzeczy, w jaki sposób obchodzą się z technologiami, jak wyglądają ich relacje międzyludzkie i jak spędzają czas wolny (i tutaj ważne – ich życie to nie są wieczne wakacje!).

Jednak konsumpcja…

Część trzecia podoba mi się najmniej, ale nie o podobanie tutaj chodzi. Przy czytaniu całego raportu, ale przede wszystkim tego rozdziału, trzeba pamiętać o jednej (być może smutnej, być może przykrej, ale na pewno istotnej) sprawie – fajne i ciekawe projekty muszą być z czegoś finansowane, a raczej nie ma nic za darmo. Cieszę się zatem, że Hatalska i jej Instytut potrafili zrealizować ciekawy poznawczo projekt, dostarczając przy tym korzyści nie tylko sponsorom czy partnerom (strategiczne jest tutaj Allegro), ale również wszystkim zainteresowanym współczesnym społeczeństwem i trendami.

W tej części poznajemy mnóstwo fajnych gadżetów (dwa są już na mojej liście „dobrze byłoby mieć – jak zacznę dobrze zarabiać to kupię”, a jedno na „jak wygram w totka to sobie kupię 😉 ). Te „dobra” są profilowane na ludzi, którzy są głównym przedmiotem („ludzie przedmiotem? że jak?” – Przepraszam, taka naleciałość badawcza) zainteresowania dostarczonego opracowania. Jednocześnie jest to jednocześnie nienachalny katalog rzeczy użytecznych w podróży oraz w szerszych kontekstach trailer trendów w projektowaniu użytkowym.

Dobra historia to ludzka historia.

Ostatnia część raportu to wypowiedzi jedenastu współczesnych nomadów, chociaż nie wszyscy się tym mianem określają. Jest to trochę powtórzenie rozdziału drugiego (pod względem struktury: początek, praca, wartości, stosunek do rzeczy, technologie, społeczność: rodzina i dom, czas wolny), ale z omówieniem dwóch podpunktów dodatkowych: własnej definicji współczesnego nomadyzmu oraz planów na przyszłość. Te dwa elementy stanowią moim zdaniem dobre dopełnienie całości.

Historie ludzi porywają serca, a historie tych ludzi są materiałem na całkiem fajną książkę czy film. Czasami „z fajerwerkami”, a czasami bez nich. Jeśli ktoś jednak planuje migrować po świecie w poszukiwaniu swojego miejsca, a przy okazji utrzymywać się z pracy to w wypowiedziach tych ludzi odnajdzie sporo cennych wskazówek. Być może nabierze również trochę odwagi, ponieważ głównie o odwadze świadczą te historie.

Ogólnie

Ogólnie o raporcie można powiedzieć, że to kawał dobrej roboty. Oczywiście znajdą się w nim jakieś mniejsze czy większe błędy językowe, powtórzenia czy inne drobnostki, ale w ostatecznym rozrachunku dobrze się to czyta. Pewnie lepiej by się czytało, gdyby nie miało się zboczenia metodologicznego i czepialstwa wyniesionego wraz z kolejnymi etapami edukacji. Z marketingowego punktu widzenia raport jest też na pewno ciekawszy, niż z (powiedzmy) naukowego. Dostarcza cennych informacji na temat specyficznej grupy potencjalnych klientów, których wymagania będą dotyczyły coraz większej liczby ludzi – aktywnych konsumentów, którzy wymagają coraz więcej od dostawcy/producenta.

Podsumowanie, czyli co dla mnie jest w tym raporcie najważniejszego i najciekawszego

Treści w raporcie traktowałem dosyć wybiórczo, skupiając się na tych elementach, które rzeczywiście mnie interesują i które są istotne z mojego punktu widzenia. Zwróciłem zatem uwagę głównie na te fragmenty, które można zastosować w jakiś sposób do omówienia szerszych fenomenów.

Po pierwsze bardzo ważna, moim zdaniem, jest konstatacja, że odległość przestaje być mierzona w kilometrach, a zaczyna w czasie (godzinach, minutach…) jest to niezwykle trafne. Rzeczywiście jest tak, że odległość nie gra roli, jeśli zaistnieją odpowiednie okoliczności sprzyjające przemieszczaniu się. W raporcie padły przykłady pracy w Oslo i mieszkania w Gdańsku. Ja z kolei wolę z Poznania pojechać do Berlina (czasowo podobnie, ale taniej) niż Warszawy, zwłaszcza, gdy potrzebne są jakieś bardziej złożone zakupy. To wszystko sprawia, że granice się zacierają – nie tylko te fizyczne, ale również symboliczne. Doświadczam tego z każdej strony, od każdego mojego znajomego (być może żyję w swoim silosie informacyjnym?).

Po drugie zwróciłem uwagę i zastanawiam się nad tym, jak ma się stwierdzenie „każdy może być takim nomadą” do realiów. Przytoczone sylwetki są bardzo zróżnicowane. Zróżnicowana jest również ich nomadyczność. Inaczej wyglądają podróże rodziny z dwójką, trójką czy piątką dzieci, a inaczej te w parach lub samotnie. Czy rodzina wyjeżdżająca na wakacje częściej niż dwa razy w roku to już współcześni nomadzi? Moim zdaniem nie – to ludzie realizujący swoje hobby, jakim jest podróżowanie, głównie dlatego, że ich na to stać (ekonomicznie czy poza-ekonomicznie). Czy gdy wyjadą na dłużej niż kilka dni do dwóch tygodnia stają się nomadami? Nie wiem, ale chyba nie. Wydaje mi się, że jest to kwestia bardzo mocno subiektywizowanego poczucia. Oczywiście nie jest tak, że moja tożsamość, moje „ja” określam tylko ja sam – jest też „ja społeczne”. Dla mnie nomadami, takimi powiedzmy sztandarowymi, są ci ludzie, którzy pracują zdalnie, mieszkając w innym miejscu, niż biuro ich pracodawcy lub biuro zleceniodawcy. Takimi nomadami są zatem mieszkający w Tajlandii programiści, pracujący dla firmy zarejestrowanej w Stanach z siedzibą powiedzmy w Szwajcarii. Problem wiąże się jeszcze z wolnością, o której wszyscy wspominają. Czy wolność wyboru to wtedy, kiedy zarabiam tyle, że w Polsce stać mnie na wynajem kawalerki, a w Malezji na cały domek? Czy to jest nomadyzm czy jakiś sposób na życie (lepsze za mniejsze pieniądze)? Na to filozoficzne pytanie raczej nie odpowiem. Nie trzeba zresztą na nie odpowiadać – dopóki komuś z czymś dobrze to nie ma problemu. Jeszcze odnosząc się do samego pojęcia „cyfrowych nomadów” to ja osobiście rozumiałbym je dwojako: tak, jak autorzy (czyli nomadzi, którzy mocno uwikłani są w technologię), ale również jako nomadów wędrujących po cyberprzestrzeni – to zresztą chyba całkiem ciekawa koncepcja, którą może kiedyś rozszerzę (o ile ktoś już tego nie zrobił).

Po trzecie chciałbym, żeby raport ten dotarł do jak największej liczby pracodawców, którzy nie tolerują pracy zdalnej. Rozumiem, że nie każde stanowisko na to pozwala, ale kurczowe trzymanie pracownika przy sobie nie zawsze musi być najlepszą drogą – ten raport to potwierdza. Im szybciej ktoś, poza działem HR, zrozumie, że kolejne pokolenia ludzi nie chcą już „po prostu” pracować, ale chcą czegoś więcej – satysfakcji, wolności, wynagrodzeń pozapieniężnych, tym lepiej. Oprócz zmiany myślenia wymaga to oczywiście jeszcze zmiany organizacji współpracy, ale to nie jest aż tak bardzo skomplikowane działanie, żeby nie można go było wykonać. Mi na przykład o wiele lepiej pisze się w domu lub naturalnym środowisku przedmiotu moich badań – jestem wtedy bardziej produktywny. Poza tym, już tak bardzo osobiście, uważam, że jeśli pracodawca chce dobrego pracownika to musi pójść na pewne „ustępstwa”, ponieważ Ci najlepsi chcą cieszyć się wolnością i poznawaniem nowych kultur. To „otwiera głowę” w wielu wymiarach – również w pracy, a to chyba niezły zysk?

Po czwarte (i ostatnie, bo obawiam się, że i tak nikt nie przeczyta tego wpisu) istotny jest dla mnie stosunek do rzeczy, o którym czytamy w raporcie. Trochę nie wierzę w sformułowanie, że „nie zależy mi na rzeczach”. Być może to moje jakieś postantropocentryczne zboczenie, a być może po prostu sprawę trzeba przedstawić w innym świetle. To, że ktoś ma mniej rzeczy nie znaczy, że im na nich nie zależy (lub nie musi tego oznaczać). Równie dobrze (np. dla mnie) jest to wskaźnik tego, że zależy mi mocniej na mniejszej ilości rzeczy – pod czym się podpisuję.

____________

[1] Mirzoeff Nicholas, Czym jest kultura wizualna?, [w:] Fotospołeczeństwo. Antologia tekstów z socjologii wizualnej, Bogunia-Borowska M., Sztompka P. (red.), Kraków 2012.

___________

Wiesz coś, czego nie napisałem, a powinienem w tym poście? Być może chcesz podzielić się swoją refleksją na temat współczesnych nomadów lub raportu w ogóle? Zostaw swój trop – napisz komentarz lub skontaktuj się ze mną mailowo tutaj.