Zobowiązania 2018 roku
Sylwester (lub ogólnie okres poświąteczny) to czas podsumowań. W tym roku udało mi się całkiem sporo projektów zrealizować, kilku nie zrealizować, a kilka tylko napocząć. W styczniu na Facebooku [ tu!] zobowiązałem się jednak, że uda mi się osiągnąć trzy cele – udało się dwa.
Twórczość internetowa
„W tym roku na blogu znajdzie się co najmniej 12 wpisów (prawdopodobnie jeden miesięcznie)” … Tak napisałem na FB. Nie poświęciłem blogowi tyle czasu, ile rzeczywiście bym chciał. Nie dałem rady nawet napisać 1 wpisu na miesiąc. Jednak w rezultacie, ten post, który właśnie czytasz, jest dwunasty w skali niespełna roku.
Planuję nieco podkręcić tempo, ponieważ zdaję sobie sprawę z własnych możliwości i rozwoju (rozpiski?), jaki niesie ze sobą taka krótka forma wypowiedzi pisemnej. Zobowiązuję się zatem, że w przyszłym roku rzeczywiście napiszę minimum 1 post w miesiącu, jednak ogólnie nie mniej niż wpisów 15.
Mam też pomysł na kilka innych form twórczości w Internecie. Na razie nie będę zdradzał szczegółów, ale mogę uchylić rąbka tajemnicy – zamierzam trochę mówić, trochę słuchać oraz zapoznać się lepiej z moim starym, dobrym kumplem – Nikonem.
Rozprawa doktorska
„Do końca tego roku zamknę część teroetyczną mojego doktoratu (uhu! poleciał!)” … To zobowiązanie niestety zostało niespełnione. Mógłbym podać tu kilka konkretnych powodów instytucjonalnych, ekonomicznych czy infrastrukturalnych. Myślę jednak, że to zawsze tylko wymówki, a problem leży w innym miejscu. Rzecz jasna nie pomogły mi 3 zajęcia tygodniowo ze studentami, które mocno pochłonęły mój czas i ograniczyły możliwości w semestrze letnim – jednak udało mi się w nim otworzyć przewód. W wakacje natomiast zbyt wielu czasu zabrały mi przygotowania do wesela (własnego, więc nie mogłem odpuścić), a ostatnio wyjechałem na miesiąc z Polski do Rosji i tam realizowałem zupełnie inny projekt.
Nie zważając jednak na te wszystkie przeciwności losu czy inne ograniczenia – w tym wymiarze zobowiązań również chciałbym podbić stawkę. Do końca przyszłego roku zamknę część teoretyczną, a także metodologię i będę już w fazie badawczej.
Osiągnięcia sportowe
„Przebiegnę 300 km (raz na 3 dni, 3 kilometry powinny poprawić moją kondycję i nie sprawić, że umrę). .”. No i nie umarłem, a dzisiaj domknąłem te 300 km marszo-biegiem na 8 km.
Zaraz po rozpoczęciu mojej biegowej przygody szybko, bo po 5 treningu nabawiłem się kontuzji. Siedzący tryb życia, zastałe mięśnie i stawy, brak rozciągania… Poszedłem do fizjoterapeuty, który mi pomógł, jednak kontuzja okazała się nieco bardziej upierdliwa i postanowiła związać się ze mną na dłużej. Jeszcze w lutym musiałem przestać biegać i zacząć ćwiczenia. Pod koniec marca wróciłem do biegania, które musiałem przerywać do dzisiaj jeszcze 2- lub 3-krotnie: z powodu odnowienia kontuzji, ślubu i wyjazdu na Syberię (tam przez miesiąc nawet nie włączyłem mojego miband2). W całym roku wyłączonych miałem z biegania około 4 miesięcy (styczeń, bo wtedy jeszcze nie powziąłem się na to wyzwanie, ponad połowa lutego i marzec, bo kontuzja, przełom sierpnia i września, bo ślub). Wiedziałem już, że mój plan 100 x 3 nie zagra i tym sposobem musiałem robić piątki i czasami również dłuższe dystanse (łącznie średnia to 5,2 km na bieg). Nawet dzisiaj coś mnie rwie w biodrach. Czuję, że moje ścięgna i mięśnie są jakieś spięte, a rozciąganie codzienne wraz z rollowaniem średnio pomaga. Po nowym roku idę znowu do Dawida na fizjo…
Tego punktu zatem nie podbiję. Myślę, że żona i mój własny organizm mogliby nie wytrzymać. To, że nie mogę biegać nie znaczy jednak, że nie mogę uprawiać innych sportów czy obciążać organizm ciężarkami i treningiem. Tym razem jednak z głową i bez obietnic.
Szczęśliwego Nowego Roku 2019!
____
Trudno do tego postu coś dodać, ale jeśli chcesz to
Zostaw swój trop – napisz komentarz lub skontaktuj się ze mną mailowo tutaj .