The Color Run, czyli Holi?
The Color Run lub bieg kolorów – na pewno kojarzysz to zamieszanie. Przez niektórych określany „najradośniejszym biegiem na świecie”, pięciokilometrowy bieg stał się kolejnym eventem wpisującym się w zdrowy styl życia. Wizualnie całe przedsięwzięcie wygląda bardzo okazale. Miło byłoby jednak wspomnieć kilka słów o tym, że to nie jest wcale zachodni pomysł, a bieg stał się komercjalizacją święta o nieco głębszym znaczeniu.
Festiwal kolorów
Radosne obrzucanie się kolorowymi proszkami wygląda przede wszystkim widowiskowo, a do tego towarzyszą mu inne okoliczności, które można podsumować, jako świetna zabawa. Oczywiście nic do świetnej zabawy nie mam. Nie przeszkadza mi ani wszędobylski proszek, ani tym bardziej ubrudzeni nim ludzie, u których w szerokim uśmiechu wyróżniają się przede wszystkim zęby. Uważam jednak za lekkie nadużycie wykorzystywanie motywu hinduskiego święta w imprezie masowej, nie wspominając nawet o jego korzeniach czy pierwowzorze. Nie chodzi też o to, żeby szczególnie uwypuklać podłoże tej inicjatywy – najogólniej twierdzę jednak, że to drobny nietakt ze strony organizatorów [1], by o niej nie wspomnieć.
Holi, czyli właściwie co?
Holi to obchodzone głównie w Azji kontynentalnej hinduistyczne święto radości i wiosny. Jest ono ruchome, a przypada na pełnię księżyca w miesiącu Phalguna [2]. Świętu poświęca się właściwie dwa dni. Pierwszego, wieczorem, tańczy i śpiewa się przy ognisku Holika, drugiego zaś – trochę na wzór naszego dyngusa – obrzuca się kolorowymi farbami lub proszkami. Co ważne również, jest to czas, przypominający chrześcijańskie Boże Narodzenie w tym sensie, że wszelkie błędy, kłótnie, krzywdy czy inne nieporozumienia puszcza się w niepamięć. Przyświecająca temu dnia idea szczęścia oznacza więc również pojednanie.
Podstawy mitologiczno-religijne Holi wpisują się tak naprawdę w Śiwaizm oraz Wisznuizm, a w zależności od wybranego punktu widzenia, nieco różni się więc pochodzenie samego święta oraz przypowieść mu towarzysząca (możecie o tym poczytać w przypisie [2]).
Krążenie kultury
Chciałbym, żeby ten krótki wpis/uwaga na temat „kulturowych zapożyczeń” nie została odebrana jako atak na organizatorów biegu kolorów. Proces jest rzecz jasna o wiele szerszy i bardziej złożony. Szumnie i obficie omawiana globalizacja to właśnie między innymi „krążenie” wytworów kultury (w tym takich świąt), ich ekspansja poza kulturę jej wytwórców. Można dyskutować na ile jest to złe, a na ile dobre przez długie godziny. Ja wskażę na istotną rolę zderzania się kultur w rozwoju cywilizacyjnym, ktoś inny odeprze to argumentem z talii postkolonializmy itd. Ważne jest chyba jednak to, by przy wszystkich tych „zapożyczeniach” wzbogacających nasze życie, zabarwiających je kolorytem, mieć w głowie również pochodzenie czy pierwowzoru takich inicjatyw – być może, myślę sobie naiwnie, nauczy nas to szacunku do kultury zarówno własnej, jak i „obcej”.
_____
[1] http://thecolorrun.pl/about/ [dostęp: 2.10.2017]
[2] https://pl.wikipedia.org/wiki/Holi
____
Wiesz coś, czego nie napisałem, a powinienem w tym poście? Być może chcesz podzielić się swoją refleksją na temat Festiwalu Kolorów? Może chciałbyś podzielić się innymi przykładami krążenia „ładunku kulturowego” i sposobów jego adaptacji?
Zostaw swój trop – napisz komentarz lub skontaktuj się ze mną mailowo tutaj.